|
|
Lubię listopad. W końcu mogę odetchnąć. Żadnych jesiennych kolorów, żadnych pąków, kwiatów, na śnieg też za wcześnie. Słowem - zero całej tej przyrodniczej histerii w której tkwię przez całą resztę roku. To jest miesiąc od którego absolutnie nic nie oczekuję. Po prostu pójdę sobie na rower i będę jechał - tak to sobie wyobrażam. Gdzieś tak po trzeciej przyjdzie szaruga, otuli lekką mżawką łyse drzewa i noc zaskoczy mnie zanim zdążę wyjąć latarkę, a potem już nie będzie czasu, bo listopadowe pociągi przyjeżdżają o godzinę wcześniej i trzeba się śpieszyć. Żadnych oczekiwań, żadnych uniesień i żadnych rozczarowań. Kolejne kilometry drogi odchodzą w szarość i nawet kolorowy strój Wieśka wydaje się jakiś wyblakły. Nieotynkowane klocki Mazowsza i syf przydrożnych rowów zdają się nie robić żadnego wrażenia, nikną w bezkresnej szarości poranka jak w bezdennej studni. Dziś rowerowe Zaduszki, listopadowy wypad za miasto, po nocy ukołysanej deszczem, po biernie nikotynowym poranku w przedziale dla podróżnych z większym bagażem życiowym - europejski zakaz palenia nie dotarł na linię Warszawa Sochaczew i prawdopodobnie nigdy nie dotrze, za to pięćdziesiąt lat w New Medical Journal napiszą że w Polsce rowerzyści są bardziej podatni na raka płuc i należy zakazać jazdy rowerem. Jedziemy na północno - zachodni skraj Puszczy Kampinoskiej, na Kampinoskie Powiśle, a motywem przewodnim wycieczki są stare cmentarze mennonitów. Kiedyś przypadkiem natrafiłem na jeden z nich, potem przejrzałem mapę i okazało się że to nie jedyny, a czy może być lepsza okazja do takiej nekro-wycieczki niż wyjazd listopadowy? Na wylocie z miasta kupujemy sześć zniczy i zapałki, wszak nie wypada tak jechać z pustymi rękami. Mennonici. Na Mazowszu niewiele sie o nich mówi, głownie osiedlali się na Żuławach, gdzie pracy przy melioracji było więcej. Byli skromni religijni i pracowici, choć niepokorni - odmawiali pełnienia służby wojskowej, negowali hierarchię kościelną, żyli według własnych zasad. W uporządkowanej Holandii i Niemczech nie było dla nich ziemi i groziły im prześladowania, w Polsce czekały na nich nadane królewskim dekretem przywileje i hektary wspaniałych...bagien, bo na terenach podmokłych znali się jak mało kto. Domy budowali na palach i usypiskach, powodzi nie traktowali jak klęski, przenosili się wtedy po prostu na wyższe kondygnacje. Żyli w zgodzie z miejscowymi, chociaż nie asymilowali się. Druga wojna światowa zakończyła dobrosąsiedzkie stosunki i mennonici zostali wysiedleni. Pozostały po nich wierzby, które sadzili by nie dopuścić do domów wiosennej kry, oraz kilka cmentarzy, które odwiedziliśmy podczas wyjazdu. Trasa (74 km) Sochaczew - Tułowice - Górki - Śladów Nowa Wieś (cmentarz 1) - Kromnów (cmentarz 2) - Gorzewnica (cmentarz 3) - (drogami leśnymi przez działy leśne 74,121,172,173,174,175) - Famułki Królewskie - cmentarz 3 - Famułki Łazowskie (cmentarz 4) - nieudana próba przejazdu przez Kanałek Łasica (brak mostu) - Famułki Brochowskie - Bromierzyk (kapliczka św. Teresy) - Karolinów (wieś nie istniejąca cmentarz 6) - Bromierzyk (kapliczka św. Teresy) - Grabnik Piekło - Łazy - Pasikonie - Zawady - Stare Gnatowice - Maszna - Paprotnia - Teresin Niepokalanów (pociąg o 16:21 czysto internetowy,bez odzwierciedlenia w realu, dziękujemy Gosi za transport). Udział wzięli Wiesław Bartkowski i Piotr Piłaciński.
| ||||||||||||||||||
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i publikowanie tylko na zasadach określionych przez redakcję Koła Roweru >>zobacz. strona główna | index |