|
|
Ukraina - informacje praktyczneDojazdNa dojazd z Warszawy trzeba przeznaczyć właściwie cały dzieñ. Najlepszym sposobem dotarcia wydaje się być bezpośredni pociąg pospieszny do Przemyśla (czas podróży - ok. 7 godzin). Z Przemyśla do przejścia granicznego w Medyce jest ok. 15 km. Najbardziej traumatycznym przeżyciem może stać się przekraczanie granicy. Przy dobrych wiatrach zajmie ono 15 minut, ale może się wydłużyć do kilku godzin. W Medyce znajdują się dwa osobne przejścia: piesze i samochodowe. Jeśli to tylko możliwe, należy przekraczać granicę przejściem dla samochodów. Można wtedy próbować ominąć bokiem kolejkę samochodów i zaoszczędzić sporo czasu. Rowerzyści z sakwami są dla kierowców i obsługi przejścia na tyle niecodziennym zjawiskiem, że nie protestują oni, gdy podchodzi się bez kolejki. Niestety, czasami pogranicznicy odsyłają rowerzystów na przejście piesze. Wtedy ryzykujemy długie oczekiwanie w tłumie napierających tzw. mrówek, czyli tubylców zarabiających na życie drobnym przemytem. Nigdy nie wiadomo, kiedy kolejka będzie duża - wszystko zależy od obsługi terminala. Jeśli "zmiana jest dobra" i nie sprawdza podróżnych zbyt dokładnie, mrówki szybko się o tym dowiadują i zaczynają zmasowany szturm przejścia. Niedaleko przejścia granicznego po ukraiñskiej stronie jest stacja kolejowa Mostiska II, z której odjeżdża do Lwowa kilka pociągów podmiejskich (elektriczek) dziennie. Do Lwowa kursują także trzy pociągi dziennie bezpośrednio z Przemyśla, przy czym tylko jeden z nich nie jest sypialnym pociągiem dalekobieżnym. Nie jest on jednak zbyt dobrze skomunikowany z pociągiem z Warszawy i konieczne jest kilkugodzinne oczekiwanie. Komunikacja na UkrainieSieć kolejowa Zachodniej Ukrainy jest mimo gór dość dobrze rozwinięta. Nie przekłada się to jednak na ilość pociągów - np. z Rachowa do Lwowa jest tylko jeden bezpośredni pociąg dziennie, i to w nocy. Nieco więcej jest pociągów podmiejskich (elektriczek), ale to oznacza podróż z przesiadkami. Praktycznie nie ma możliwości dowiedzenia się o godziny kursowania pociągów z innych stacji, niż ta, na której jesteśmy - pracownicy informacji z rozbrajającą szczerością odpowiadają: "nie znaju"... Pociągi są niesamowicie wolne - przejechanie 100 km może zająć ok. 4 godzin. Rowery można bez większego problemu przewozić w elektriczkach. W pociągach dalekobieżnych zdajemy się na dobrą wolę prowodnika - jednak tej metody nie próbowaliśmy. Większym powodzeniem cieszy się na Ukrainie transport autobusowy. Na popularnych trasach dość często jeżdżą autobusy w stylu naszych PKS oraz prywatne busy, tzw. marszrutki. Problemem może być zabranie rowerów, ale przecież z kierowcą zawsze można się dogadać, dokładając parę hrywien do ceny biletu. Język, porozumiewanie sięUkraina należy do sfery wpływów rosyjskich, więc jeśli znamy choć trochę język rosyjski, nie będziemy mieli żadnego problemu z dogadaniem się. W wielu miejscach (np. we Lwowie, w obszarze przygranicznym) można się też swobodnie dogadać po polsku. Natomiast znajomość języków zachodnich zupełnie nam się na Ukrainie nie przyda (chyba że spotkamy w drodze amerykañskiego misjonarza). InformacjaDrogowskazy, nazwy miejscowości, nazwy sklepów - jeśli już są - to są oczywiście napisane cyrylicą. Jej znajomość bardzo pomaga w poruszaniu się po Ukrainie. Oznakowanie jest jednak raczej kiepskie. Normą jest brak tabliczek z nazwami miejscowości przy wjeździe do wsi oraz brak drogowskazów na skrzyżowaniach. Zdarza się, że jedyny we wsi sklep nie jest w żaden sposób oznaczony - przecież i tak wszyscy wiedzą, gdzie on jest. Nie należy się tym zrażać, tylko pytać napotkanych miejscowych. Zakupy, cenyUkraina to jeden z niewielu krajów w Europie, gdzie Polak może się poczuć jak panisko. Ceny artykułów spożywczych są zwykle o 30-50% niższe od polskich. Z zakupem podstawowych produktów spożywczych (chleb, makarony, kasze, słodycze, piwo i wódka) nie ma na Ukrainie żadnego problemu - w każdej wsi jest sklep, czasami połączony z barem. Gorzej może być z zakupem serów czy wędlin, które można spotkaĆ tylko w miasteczkach. Warto więc mieć ze sobą pewien zapas jedzenia. Sklepy są zwykle czynne do późnego wieczora oraz w niedziele. Przejeżdżając przez miasteczka możemy natknąć się na bazary. Są to znakomite miejsca na zrobienie tanich zakupów. Z lokalnych ciekawostek warto spróbować kwasu chlebowego oraz żiwczika - gazowanego napoju jabłkowego. Są dostępne praktycznie wszędzie i rewelacyjnie gaszą pra gnienie. Na bazarach można skosztować lokalnych smakołyków, np. podłużnych pączków z parówką czy czeburieków - dużych pierogów z nadzieniem mięsnym lub serowym, smażonych w głębokim tłuszczu. Za zakupy raczej nie uda nam się zapłacić kartą, szczególnie na prowincji. W miasteczkach można znaleźć bankomaty. Ale najbezpieczniej jest kupić hrywny przed wyjazdem, w Polsce. W Przemyślu i przy granicy kurs będzie zapewne nieco lepszy niż w Warszawie. Przykładowe ceny (1 hr = 0,64 zł):
Drogi na Ukrainie, szczególnie w górach, są zwykle gorsze od polskich. W określaniu jakości drogi nie można się niestety posiłkować mapą, ponieważ droga oznaczona na mapie jako lokalna (np. kolorem żółtym) może zaczynać się jako piękna asfaltowa jezdnia, po paru kilometrach przechodzić w kamienisty szutr, potem w tonącą w błocie drogę gruntową, aby skoñczyć pod przełęczą jako niemal nieprzejezdna ścieżka z półmetrowymi koleinami wypłukanymi przez wodę. Dlatego przed skrętem w lokalną drogę zawsze warto zapytać miejscowych, czy jest ona przejezdna i czy na pewno prowadzi tam, gdzie chcemy jechać (na mapach zdarzają się pomyłki). Nie należy się dziwić, gdy nawet na głównej drodze w pewnym momencie skoñczy się asfalt. NoclegiZ nocowaniem na dziko nie ma najmniejszego problemu. Wiele terenów jest po prostu niczyich. Jeśli nocujemy w pobliżu domostw, a łąka nosi znamiona wykorzystania, warto zapytać o zgodę w najbliższym domu. We Lwowie dobrą miejscówką jest pobyt u polskiej rodziny (cena - ok. 40 hrywien za osobę za noc). Po starówce przechadzają się młodzi lwowscy Polacy, którzy prędzej czy później zaproponują pomoc w szukaniu noclegu. Jeśli się uda, warto się odwdzięczyć paroma hrywnami. LudzieUkraiñcy, szczególnie na prowincji, są bardzo życzliwi i pomocni. Chętnie udzielają informacji i wdają się w dłuższe dyskusje. Podczas naszej wycieczki dwa razy korzystaliśmy z bezinteresownej pomocy miejscowych przy naprawie rowerów, raz dostaliśmy mleko i zostaliśmy zaproszeni na nocleg do domu. Za takie przysługi Ukraiñcy nie wezmą pieniędzy, więc chyba nawet nie ma sensu próbować im płacić. Można się co najwyżej odwdzięczyć czekoladą lub papierosami. Nieco inaczej jest w miejscach, w których ludzie już wiedzą, co to turysta. Tam łatwo spotkać cwaniaczków, którzy np. kilkakrotnie zawyżą cenę za przejazd, albo babuszkę, która poprosi o pieniądze na chleb, po czym kupi w sklepie loda. Ponieważ na Zakarpacie przyjeżdża sporo Czechów, nie należy się dziwić, słysząc pozdrowienie "ahoj". Zdarzają się wioski, w których dzieci bez żenady wołają "ahoj, daj bonbon".
| |||||||||||||||
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i publikowanie tylko na zasadach określionych przez redakcję Koła Roweru >>zobacz. strona główna | index |