PIERWSZY ETAP - Izzyk Kul, Khan Tengri, Pik Pabiedy
Wsk kotlin przebijamy si nad
jezioro Izzyk Kull. Jest to najgbsze i zaraz po andyjskim Titicaca najwyej
pooone jezioro na wiecie - 180 km dugoci i 60 km szerokoci.
Ogrom wody po horyzont robi na nas wraenie. Poruszajc si pnocnym brzegiem
jeziora szybko posuwamy si do przodu. Jest pasko, kiepski asfalt, znikomy
ruch samochodowy. Dziennie przeskakujemy po 120 km. Codziennie wieczorem
jest burza.
Miasteczka i wioski robi na nas
nieco przygnbiajce wranie. W kadym pozostaoci po byym ZSRR. Za Przewalskiem
mijamy ostatni wiosk Akbuak i zaczynamy si wspina na przeecz Cza
Aszu. 3822 m n.p.m. Za kolejnym szlabanem, gdzie pokazujemy nasze przepustki
koczy si asfalt. Mozolnie pniemy si w gr. Robi si co raz chodniej.
Zaczyna pada deszcz a potem grad. Temperatura spada do kilku stopni. Spotykamy
pasterzy, ktrzy zapraszaj nas na noc do swojej jurty. Dziki temu bezpiecznie
spdzamy noc, niepokojeni tylko strzaami do wilkw, czyhajcych na stado.
Ludzie s yczliwi i pomocni. Niestety
ich ciekawo i zainteresowanie jest kopotliwe. Wielu z nich, po raz pierwszy
widzi w swoim yciu rower grski. Rano atakujemy przecz, pokonujc ostatnie
700 m rnicy wysokoci. Dalej czeka nas ju tylko 70 km zjazdu do Inylczeka.
Mj obciony rower spisuje si
dobrze na pooranej strumieniami szturowej drodze, ale nie pozwalam sobie
na zbyt du prdko. wiadomo, e najbliszy serwis znajduje si kilka
tysicy kilometrw std powoduje, e asekuracyjnie zaciskam palce na klamkach
V-breakw. Ostatnie kilometry jedziemy przepiknym kanionem, ale padajcy
deszcz i zmczenie nie pozwala nam cieszy si tymi widokami. Wreszczie
docieramy do Inylczeka.
Inylczek to miejsce przypominajce
miasto przyszoci z filmw since fiction. Kiedy istnia ZSRR wydobywano
tu rud wolframu i budowano olbrzymi kombinat dla 4000 ludzi, ktry teraz
zamieszkuje okoo dwudziestu kilku osb. Zestawienie dzikiej przyrody z
efektem bezmylnej dziaalnoci czowieka robi nieco szokujce wraenie.
Ale nie Inylczek jest naszym celem,
lecz leacy 16 km std w gr rzeki, Majdadyr - baza alpinistw prbujcych
zmierzy si z Khan Tengri i Pikiem Pabiedy. Docieramy tam jeszcze tego
samego dnia ju w nocy. Od razu zaatwiamy formalnoci zwizane z przebywaniem
blisko granicy z Chinami - oddajemy przepustk, numery paszportw zostaja
spisane.
Zostajemy tutaj na dwie noce, planujc
rowerow wycieczk na lodowiec u podna Khan Tengri.
Mamy farta! W obozie jest migowiec,
kry leci po niemieck ekip filmowcw na moren lodowca. Pakujemy si
za 30$ razem z rowerami. Chwila przeraliwego wycia silnikw i jestemy
w powietrzu. Kurczowo trzymam si czegokolwiek - w kocu to poradziecki
migowiec.
Widok z powietrza jest imponujcy, ale droga a potem cieka niestety znajduj si pod wod. Wracamy do bazy drog powietrzn, oszczdzajc siy na dalsz cz wyprawy.
nawigacja('tienshan98_wyprawa0','tienshan98_wyprawa2'); ?>
|