|
|
Na Obrzeżu BiałowieżyPuszcza Białowieska jest może i fajna, ale ile można siedzieć w lesie, tym bardziej że lobby farmaceutyczne straszy wszystkich kleszczami. Na rower dużo ciekawsze jest to co dziej się obok - piękne podlaskie pola, podlaskie domy ze zdobionymi narożnikami, stare przydrożne krzyże, drewniane cerkwie i rozległa dolina górnej Narwi. Korzystając z okazji, że ma za bardzo nie padać a przymrozki mają być tylko przygruntowe, zabraliśmy nasze dzieci na przejażdżkę po tej pięknej okolicy. Na wyjazd nie pojechała żadna mama, jednak jako wprawni ojcowie z łatwością poradziliśmy sobie nie tylko z ciągnięciem przyczepek ale i całą resztą zadañ związanych z obsługą naszych pociech. Trasa rozpoczęła się w Biesku Podlaskim, skąd wyruszyliśmy na wschód w stronę Widowa. Asfalt szybko zamienił się w szutrówkę. W mijanych wioskach panował typowy wschodni spokój, nawet psy nie szczekały za bardzo tylko leniwie unosiły głowy przypatrując się naszym dziwnym pojazdom. Typowe dla turystyki z dziećmi jest to, że nie jeździ się za dużo. Nie ma co ukrywać, dzieci w przyczepce dość szybko się nudzą, więc kwintesencją wyjazdów z dziećmi nie jest jazda, tylko to co dzieje sie pomiędzy. W ten sposób przemieszczamy się od jednej zabawy do drugiej, mając w przyczepce dziecko albo zadowolone z poprzedniej zabawy, albo już czekające na zapowiedzianą następną. Efektywny czas jazdy pomiędzy kolejnymi przystankami to mniej więcej godzina, po 80 minutach efekt nudzenia występuje niezależnie od wieku dziecka. Podczas takiej godziny można w zależności od rodzaju dróg przejechać ok 15 kilometrów. Po takiej godzinie jazdy należy poświęcić przynajmniej godzinę na jakąś intensywną zabawę (najlepiej jak jest kilkoro dzieci, wtedy bawią się z sobą, jeśli nie - to rodzice raczej mogą zapomnieć o odpoczynku....). W zależności od wieku temperamentu dziecka, pogody, rodzajów dróg itp dzienna trasa może składać się z dwóch lub trzech odcinków jazdy - można więc przejechać od 30 do 45 kilometrów, w praktyce 30 przekracza się zawsze a 50 bardzo rzadko. Na tym wyjeździe średnia dzienna wyniosła 34 kilometry, jeździliśmy dzieliliśmy jazdę na dwa odcinki, po godzinie z hakiem. Tak wiec po pierwszej godzinie mieliśmy budowanie szałasu (siekiera przydał się nie tylko do rąbania drewna na ognisko) oraz zabawę w chowanego. Las nadaje się do tego wyśmienicie. Szczęśliwie wszystkie dzieci udało się odnaleźć. W ramach dodatkowej zabawy zaopatrzyliśmy dzieci w krótkofalówki, żeby mogły się ze sobą komunikować podczas jazdy w przyczepkach, jednak komunikacja half-duplex jest dla pięciolatków nie do pojęcia - ona zawsze chcą gadać i słuchać wszystkie naraz, najlepiej jeszcze przekrzykując się wzajemnie. Spróbujemy ponownie za rok... Po drugiej, "nieco dłuższej" godzinie jazdy wylądowaliśmy na skraju Puszczy Ladzkiej. Puszcza Ladzka nosi soją nazwę od miejscowości Lady, Lady natomiast mają nazwę od słowa "lędo" czyli "miejsce wydarte puszczy", jednym słowem puszcza nosi nazwę od "braku puszczy" no i jest w tym jakiś sens, bo Puszcza Ladzka to tylko malutki pozostały skrawek po wykarczowanej dawnej Puszczy Bielskiej. Namioty rozbiliśmy na niewielkiej polanie, starsze dzieciaki oczywiście dostały swój zakres obowiązków przy rozbijaniu obozu - musiały poskładać maszty od namiotów i powbijać szpilki. W ramach innych prac obozowych musiały też przygotować cienkie patyczki na rozpałkę ogniska i połamać makaron tak żeby mieścił się do menażki. Zabawa zabawą, ale na wyjeździe są też obowiązki do których trzeba młodych podróżników przyzwyczajać. W ramach wieczornych atrakcji poszliśmy na pole podglądać krzyczące tam żurawie. Oczywiście został też zbudowany kolejny szałas a na drzewach zawisł mały rozkładany hamak. Na sam koniec było ognisko i zabawa z wrzucaniem do niego szyszek i zapalaniem patyków. Morał z zabawy był taki, że takim zpalonym patykiem łatwo zrobić dziurę w spodniach z polaru... Noc była rześka, ale bez przymrozków. Zawinięte w puchowe śpiwory dzieci spały nieświadome tego, że zgodnie z tym co mówili w prognozie pogody powinny marznąć albo najlepiej zostać w domu (pół godziny przed prognozą mówili że dzieci powinny jeść cukierki, bo zawierają witaminy, więc generalnie do tego co mówią w TV podchodzimy raczej z rezerwą....). Nie pamiętam czy już o tym pisałem, ale puchowy śpiwór to podstawowy element wyposażenia dla tych którzy chcą biwakować z dziećmi nie tylko w ciepłe sierpniowe noce. 130 cm długości / 350 gram puchu. Trzeba uszyć na zamówienie. Poranek był słoneczny i szybko zrobiło się ciepło. Wyjechaliśmy wygodnymi drogami przez Puszczę Ladzką, potem przez pola i wioski aż nad Narew, gdzie zatrzymaliśmy się a łące. Do zabawy mieliśmy łąkę, trzciny oraz krowę. Po odpoczynku minęliśmy miejscowość Narew i kontynuowaliśmy trasę w kierunku zachodnim, wzdłuż doliny górnej Narwi. Samej rzeki nie było widać - dostępu do niej broniły porośnięte trzcinami mokradła. Biwak rozbiliśmy na polanie, w niewielkim lasku za którym zaczynały się torfowiska. Wieczorem zaczął padać deszcz i dzieci zajęły się bieganiem po namiocie, na tyle na ile można biegać w trójkę na powierzchni 2x2,5 metra. Na wszelki wypadek wbiłem kilka dodatkowych szpilek, założyłem dodatkowe odciągi i przeniosłem się do drugiego namiotu, patrząc tylko co pewien czas czy ten pierwszy jeszcze stoi. O zmroku prawie przestało padać, dzieciaki zostały ubrane nieprzemakalne ubranka i zatrudnione do noszenia chrustu. Zanim znowu zaczęło lać udało się na ognisku upiec kiełbasę i zagotować herbatę. Poranek był mokry, ale zapowiadał poprawę, i rzeczywiście dzieñ okazał się całkiem przyjemny. Kontynuowaliśmy drogę z biegiem Narwi, przez lasy i wioski, potem odbiliśmy na południe, żeby zamknąć rozpoczętą w Bielsku Podlaskim pętlę. W Ploskach przed remizą napotkaliśmy dużą zadaszoną scenę - kolejne idealne miejsce do zabawy. W kierunku Bielska pojechaliśmy polnymi drogami. Pola ciągnęły się po horyzont wyznaczany granicą lasu, kształty miały nieregularne, tu i ówdzie rosły na nich drzewa i kępki drzew - nie do pomyślenia na zachodzie europy gdzie rolnictwo robione jest "pod linijkę". Na koniec jeszcze dzieci wprosiły się z wizytą do gospodarstwa, gdzie pięcioletni Kuba miał własną piaskownicę z zabawkami. Po trzech dniach i 103 kilometrach zakoñczyliśmy naszą przygodę. Udział wzięli
2009-05-15 piątek, 35,5 km, 2 godziny 38 minut jazdy Bielsk Polaski - Widowo - Ogrodniki - Łoknica - Podrzeczany - Leniewo - Lady - Kuraszewo - Podwieżanka - Wólka - Trywieża - Kotówka - Wasilkowo - Borysówka - nocleg na skraju lasu za Borysówką 2009-05-16 sobota, 36 km, 2godziny 54 minuty jazdy ... - Rez. Gnilec - Kapitañszczyzna - Eliaszuki - Suszcza - Bieñdziuga - Supruny - Odrynki - Bruszkowszczyzna - Gorędy - Narew - Skaryszewo - Doratynka - Kaczały - nocleg przed wsią Kaczały 2009-05-15 niedziela, 32 km, 2godziny 16 minut jazdy ... - Kaczały - Janowo - Gordoczyno - Koźyno - Stupniki - Ploski - Knorozy - Sobótka - Biała - Bielsk Podlaski Uwaga: Przewóz dzieci w przyczepkach rowerowych po drogach publicznych w Polsce jest zakazany (za to w innych pañstwach Unii Europejskiej jest dozwolony...a w Kanadzie jest to oficjalnie zaleceñ forma transportu dzieci na rowerze). Autor nie ponosi żadnej odpowiedzialności za ewentualne problemy wynikłe z naśladownictwa...
| ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i publikowanie tylko na zasadach określionych przez redakcję Koła Roweru >>zobacz. strona główna | index |