|
|
Rumunia - Nie taki Dracula strasznyWyjeżdżaliśmy pełni obaw. Że daleko od cywilizacji, że niebezpiecznie... wróciliśmy pełni wrażeń, zauroczeni atmosferą rumuńskich miasteczek, gościnnością i serdecznością mieszkających tam ludzi. Na ponad dwa tygodnie przenieśliśmy się w czasie. Mieliśmy okazję poczuć atmosferę malowniczych miast w których życie toczy się leniwie jak 100 lat temu, zobaczyć zamek, a raczej dwa zamki Wlada Palownika pierwowzoru Draculi. Jeden odrestaurowany dla turystów w miejscowości Bran i drugi - położony na niedostępnej skale Castelul Poienari - autentyczna siedziba srogiego władcy. Drogą wybudowaną za rządów Czauczescu, będącą pamiątką po czasach komunizmu w Rumunii, przeprawiliśmy się przez góry Fogaraskie, po to aby zobaczyć warowne kościoły Siedmiogordu, Sybin i piękne miasto Shigishoara. Druga część wyprawy przebiegała pod hasłem "wszystko z drewna" lub jak mawiają inni "drewniano mi". Odwiedziliśmy region Maramuresz i podziwialiśmy rzeźbione fasady domów, portale bram i cerkwie, też oczywiście z drewna. Był też śmiertelnie radosny akcent czyli "wesoły cmentarz" w miejscowości Sapanta - oswajanie śmierci. Uczestnicy:
| ||||||||||||||||||||||||
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i publikowanie tylko na zasadach określionych przez redakcję Koła Roweru >>zobacz. strona główna | index |