Strona G��wna
Szukaj:   
abc     o nas     login
Wzmocnij POWER - wyjd¼ na rower

Opowieść o łataniu dętki

Opowieść moją zacznę w od miejsca w którym koñczą się wszystkie inne. A więc kiedy do odjazdu pociągu zostało niewiele czasu dobiliśmy do najbliższego asfaltu i pojechaliśmy na stację. Była 13:50, pociąg o 14:24 przed nami około 12 km. Jak zwykle na styk.

"No to nie zdążyliśmy" krzyknąłem do Marka, kiedy w jednej chwili poczułem że w z tylnego koła uszło powietrze. Od razu miałem złe przeczucie - nie było żadnego psss, żadnego powolnego schodzenia, tylko jedno solidne tchnienie. A więc dziura musiała być poważna. Wystarczył jeden obrót kołem aby znaleźć wystający z opony trzy-centymetrowy gruby gwóźdź. Niestety nikt z nas nie miał zapasowej dętki. Szczerze mówiąc to nie pamiętam wyjazdu, na którym nie miałbym zapasowej dętki. W zasadzie miałem ja zawsze, ale akurat nie w tym przypadku. A Marek akurat zabrał inną sakwę niż zwykle...i też nie miał. Wzorowy wręcz przykład działania prawa Murphy'ego.

A więc przyklejam łatkę. Oczywiście żeby było gorzej zaczyna padać deszcz. Klejenie w deszczu jest zawsze obarczone większym ryzykiem, bo klej rozmieszany z wodą działa jakby mniej, czyli wcale. Trzeba uważać żeby nie nakapało.

Jest 13:55. Pociąg awaryjny o 14:54 wydaje się być osiągalny - przecież to tylko jedna dziura... Smaruję klej, czekam pięć minuty Przyklejam łatkę, czekam 3 minuty. Wymiana dętki skoñczyłaby się przed czternastą...gdybym ją miał oczywiście...m a tak o 14:05 zakładam koło i pompuję. Nic z tego. Zaklejona dziura nie była jedyną. Ponownie oglądam dętkę. Dopiero teraz widać, co tak naprawdę się stało. Gwóźdź wszedł a następnie wyszedł z drugiej strony. O ile po stronie wejściowej zrobił zwykła ranę kłótą, to niestety po stronie wyjściowej była to rana szarpana i to mocno. Nawiązując do popularnego powiedzenia można by powiedzieć: "gwóźdź zrobił mi z dętki jesieñ średniowiecza".

Kiepsko bo łatki mam tylko małe i na taką szarpaną ranę nie bardzo się nadają. Dodatkowo dziura jest tuż przy szwie, a więc tam gdzie klei się najgorzej. Spróbować jednak trzeba...o 14:18 pompuję ponownie zaklejoną dętkę.... pssssssss.... - zgodnie z przewidywaniami mała łatka nie dała rady. Marek przetrząsa kieszenie i znajduje dużą. I znowu - skrobanie, klej, 5 minut. Czas mija, pociąg się zbliża a my do stacji wcale. Łatka oczywiście odchodzi.

Szanse na zaklejenie taaaaakiej dziury są niewielkie. I nie chodzi tu tylko o jej wielkość, ale też o położenie. Typowe dziura jest zwykle od strony opony, a tu gwóźdź przebił się na wylot i największa rana powstała od strony obręczy. Co to za różnica? Znacząca - po przyklejeniu łatki od strony opony ciśnienie powietrza dociska ją, łatka opiera się o oponę tym mocniej im mocniej pompujemy. Z drugiej strony tego oparcia nie ma. A więc ciśnienie powietrza może po prostu oderwać łatkę od dętki.

Marek zostawia mi jeszcze jedną łatkę i rusza na pociąg. Ma jeszcze dzisiaj obiad rodzinny do zaliczenia a i tak zostało mu ledwo pół godziny na dojazd. Dzwonię do Gosi że nieco mogę się spóźnić (w najgorszym wypadku 10km pchania roweru do stacji). Gosia deklaruje że przyjedzie po mnie samochodem. To bardzo miłe, ale na radzie grzecznie odmawiam. Ja, rowerzysta z 20 letnim stażem mam teraz dać się przywieźć z podwarszawskiej wycieczki? I co mam potem napisać w dziale porady? "W przypadku złapania gumy zadzwoñcie do żony z samochodem"? Nie brzmi dobrze. Kleję więc kolejną łatkę - może jednak się uda. Czyszczę starannie, smaruję, czekam nieco dłużej żeby klej bardziej stężał, kleję, czekam nieco dłużej po przyklejeniu. Co by tu zrobić żeby jakoś zmniejszyć rozciągliwość dętki w miejscu gdzie jest łatka...czymś obwiązać. Tylko czym? Czytałem kiedyś taką książkę "Alpiniści". W jednym z opowiadañ dwóch gości ewakuowało się ze ściany, ale zabrakło im pętli na założenie ostatnich zjazdów. Użyli wtedy ... sznurowadeł. Od tego czasu pamiętam o tym podręcznym źródle sznurka. No i mam zamiar go użyć. Tak więc po zaklejeniu dodatkowo obwiązuję dętkę w miejscu klejenia sznurowadłem. Pompuję pompuję...trzyma! Pozostaje tylko jeszcze związać jakoś but. Gość sprzedający jabłka przy drodze daje mi kawałek plastikowej tasiemki. Wygląda obciachowo , ale starcza na ściągnięcie górnych dziurek.

Ruszam, jadę.... Dzwonię do Gosi że nie musi organizować akcji ratunkowej i po kolejnych 500 metrach .... no niestety. Psss..... Teraz to już nie ma żartów. Muszę dojechać choćby nie wiem co! Nie poddam się tak łatwo chociaż nie ma już łatek. Czytałem kiedyś, że podobno oponę można wypchać trawą...Zostawiam na razie ten pomysł bo ...mam przecież jeszcze jedno sznurowadło. Wyciągam więc dętkę i obwiązjuję sznurowadłami z obu stron dziury, tak żeby wcale nie dopuścić powietrza na uszkodzony kawałek. Zamieniam też dętki - dobrą z przodu daję na tył a posznurowaną (czy też posznurówkowaną) na przód. W zasadzie powinienem był to zrobić już na początku. Ruszam. Przednie koło lekko bije ale trzyma ciśnienie. Postanawiam zagrać vabanque, zjeżdżam z ruchliwej dogi i do stacji dojeżdżam opłotkami. Sznurowadła wytrzymały. Na stacji czeka Marek, który nie zdążył na pociąg awaryjny.

Udało mi się dojechać jeszcze z dworca prawie do domu - na ostatnim kilometrze dętka przetarła się koło miejsca sznurowania.

A wycieczka?

Udział wzięli:
  • Marek Feszczuk [meeck]
  • Piotek Piłaciñski [Piła]
Trasa wycieczki - ok 70 km.


Pokaż KWIK 1 2010 na większej mapie

Skomentuj >>

Pomogła tasma naprawcza~robertcb
Ja w awaryjnej sytuacji miałem co prawda dętkę na wymianę, ale klucz się wyrobił przy próbie odkręcenia zardzewiałej nakrętki od tylnego ko ... [dalej]2012-12-21 23:43
Gapcie~Feldkurat
Jest to przykład bohaterskiego przezwyciężenia problemu, który sami sobie zafundowaliśmy. Ja również miałem podobną przygodę. Kiedyś złapa ... [dalej]2010-05-02 01:21
Jedna z zasad rowerzystów~piotrk15
Nie ma sytuacji bez wyjścia ;)2010-04-24 13:50
morał ~kot001
Bardzo fajna opowieść i bardzo prawdziwa. Żonie przekazałem sugestie. Ona ma zrobić prawo jazdy kategorii B, ja... no, mam dobre sznurowadła:) 2010-03-31 23:31
MORAŁ bardziej~Maja DS
Żona to nie tylko wyłącznie kłopoty, problemy, wydatki, wymagania, ciągnięcie jej na sznurku na wyprawach, gnanie na domowe obiady, sprzątanie  ... [dalej]2010-03-30 13:05
Morał ~Radek J.
Jaki morał z tej opowieści? Aby mieć komfort psychiczny na wyjeździe, żona zostaje w domu i czeka z samochodem w pogotowiu. A kto nie ma żony t ... [dalej]2010-03-30 12:39
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i publikowanie tylko na zasadach
określionych przez redakcję Koła Roweru >>zobacz.
strona główna |  index

0.02243 sek.  optima cennik