|
|
Artykuł Tomka Toszy z Gazety Wyborczej z 28 maja 2001 r. Złodzieje rowerów.
Obrażenia: rana cięta długości trzech centymetrów powyżej prawego łuku brwiowego,
złamanie chrząstki nosowej z przemieszczeniem, krwotok wysiękowy z podbródka,
krwiak na kości policzkowej lewej. Plus zerwany wózek przerzutki tylnej Alivio -
czyli Michał Szczepaniak, student socjologii z Dąbrowy Górniczej i jego rower
Moongose Swiftback w całej okazałości. To miała być niedługa, samotna wycieczka przedmieściami Będzina, Sosnowca i Dąbrowy, przez parki i robociarskie dzielnice Zagłębia, wśród proletariackiej soli tej ziemi.
Sól miała metr dziewięćdziesiąt wzrostu i sto kilo żywej wagi. I była w dwóch
okazach odzianych w dresy sportowe. Daj pan spokój, bo zawołam kolegówMysłowicka giełda samochodowa, niedziela wcześnie rano. Używane rowery sprzedają pod betonowym ogrodzeniem placu, między budami z bielizną, a częściami samochodowymi z odzysku i giełdą staroci.
Specialized Hardrock model 1993, na osprzęcie Shimano Acera. Granatowy.
Dziesięć metrów dalej wypłoszowaty małolat sprzedaje markowego Gianta GSR 400. Na całej giełdzie naliczyłem szesnaście rowerów o dziwnie niskich cenach. Niewiele. Jeszcze kilka miesięcy temu używanych, tanich, rowerów było całe zatrzęsienie. W zeszłym roku obok samochodowej kwitła samodzielna giełda rowerowa. Ale odkąd miesiąc temu przymknęli za łapówki gliniarzy, którzy mieli na giełdzie pilnować przestrzegania prawa, złote czasy dla paserów się skoñczyły. Na starej giełdzie rowerowej jest teraz parking. Rozkręcili część po częściZanim skoñczysz czytać ten reportaż, złodzieje w całej Polsce ukradną cztery rowery. Jeden buchną spod sklepu, drugi spod klatki schodowej, trzeci i czwarty z piwnicy. Według oficjalnych danych w kraju ginie ponad 50 tysięcy rowerów rocznie, czyli co 10 minut jeden. Drugie, albo i trzecie tyle to ciemna liczba - kradzieże, których nikt nie zgłasza. Rowerów ginie więcej niż samochodów. - Najwięcej, prawie 29 tysięcy zginęło podczas włamañ do piwnic, garaży. - mówi Grażyna Puchalska z biura prasowego Komendy Głównej Policji. - Około 21 tysięcy skradziono poza pomieszczeniami, a 1166 właściciele stracili wskutek rozboju lub wymuszenia rozbójniczego. Skuteczność policji, czyli ile rowerów wraca do właścicieli? Średnio jeden na siedem. W Warszawie jeden na dziesięć. Kradną z balkonów na pierwszym piętrze, na drugim, na trzecim, na jedenastym. Kradną z piwnic zamykanych na dwie kłódki, na kłódkę i dwa zamki. Zza drzwi obitych blachą i z zamykanych garaży. Z bloków i piwnic domów jednorodzinnych. Więcej w mieście niż na wsi. Kradną małolatom metodą: "Te mały, daj się przejechać. Ale oddasz? A co mi zrobisz jak nie?". Rabują za pomocą bejsbola i łagodną perswazją. Biorą oparte o ścianę, przypięte do ogrodzenia. Są bezczelni. We Wrocławiu metodycznie, detal po detalu, rozkręcili rower przypięty do drogowego znaku. Potem ściągali tablicę ze znakiem, by przełożyć ramę przez górę słupka. Tu trochę przesadzili. Przegonili ich wtedy robotnicy z pobliskiej budowy. Wagant się rozpłynąłOgłoszenie w gazecie: "Drodzy złodzieje. Przebolałem stratę innych rowerów, ale chcę wam powiedzieć, że ten ostatni, to stary grat, który jest pewnie tyle wart, ile waży. Zżyłem się z nim jednak, polubiłem. To na nim pomykałem przez zatłoczone miasto, żeby dotrzeć na miejsce, w którym coś się dzieje, coś co muszę sfotografować. Bardzo proszę, niech mój rower wróci na swoje miejsce". Podpisano: Tomasz Niesłuchowski, fotoreporter z Płocka. Ukraina była pierwsza. Niezniszczalny rower: rama z rur pancernych (gniotsja nie łamiotsja) lutowana na mufach, w kolorze wojskowa zieleñ. Ostatni raz widział ją, jak stała oparta o ścianę na korytarzu w biurze spółdzielni mieszkaniowej, gdzie wtedy pracował. To był rok 1983. Czasy, kiedy jeszcze nie zapinało się rowerów nawet łañcuszkiem z kłódką. Drugi: Gazela z Rometu - luksusowy rower: lakier fioletowy i aluminowe błotniki. Ostatnie widzenie: hall Spółdzielczego Domu Kultury w Płocku. Był już fotoreporterem, spędził godzinę w tamtejszej ciemni. Nikt niczego nie widział. Rok 1991. Potem już poleciało: radziecka wyścigówka. Kupiona w zestawie z linką zamkiem i kluczykiem. - Wstąpiłem tylko do cukierni zapytać czy tort na urodziny syna jest gotowy - opowiada. - Spiąłem przed wejściem koło z ramą. To był moment. Następne: góral, potem damka, jeszcze jakieś dwa. I Wagant, ten z ogłoszenia. Kradli go dwa razy. Za pierwszym razem spod płockiej katedry. Nie było go do czego przypiąć więc spiął koło z ramą. - Nawet się zbytnio się nie zdziwiłem, że go nie ma - opowiada. - Panie, dwóch takich niosło rower nad Wisłę - służył pomocą przechodzieñ. Więc pobiegł. Rzeczywiście. Dwóch niosło. Za drugim razem wagant się rozpłynął. - Oparłem go o witrynę laboratorium fotograficznego. Wszedłem do środka, rower mam cały czas na oku i odwróciłem się. Ech, stary grat... Nawet nie zazgrzytał na odjezdne. W aucie sklepik, w piwnicy magazyn
- Teraz wiem. Stracić rower z piwnicy potrafi każdy głupi - mówi Lukasz Zebrzydowski
z Krakowa Mydlników. - To tak jakby trzymać tam komputer, albo telewizor. Dzieñ z nocą
i bez sprawdzania można dzwonić po policję. W naszym przypadku było tak: jakaś firma
z Nowej Huty kładła kabel telefoniczny. Trzymali narzędzia w piwnicy. Chłopaczki
zlustrowały, gdzie są rowery i za tydzieñ w jedną noc 12 sztuk poszło się paść. Policja potwierdza. W tym biznesie najważniejszy jest ruch. Przykład: Rypin, województwo Kujawsko-Pomorskie, czerwiec ubiegłego roku. Przy jednej z ulic zaparkowany duży fiat na warszawskich numerach. Policjantów z patrolu coś zaswędziało w nosach i poczekali kilka godzin na właściciela auta, 39-letniego Stanisława B. W bagażniku miał mały sklepik z częściami od rowerów. Nazajutrz w jego warszawskiej piwnicy policjanci odkryli cały magazyn części, a w wynajmowanej przez niego wózkowni 16 kompletnych jednośladów. Kolejny dzieñ: jeszcze 12 rowerów ukrytych przez Stanisława B. w Płocku. Rowery kradł w Rypinie, w Płocku i Żurominie (Mazowieckie), Rykach (Lubelskie) i Chojnicach (Pomorskie). Sprzedawał po 150-160 zł. Większość części rowerowych pasuje do większości ram. To ułatwia złodziejom pracę, bo gdy poprzekładają elementy między rowerami to są dla byłych właścicieli nie do rozpoznania. Nie trzeba nawet przemalowywać ram. Drogie rowery najbardziej opłaca się sprzedawać właśnie w kawałkach. Internetowe aukcje pełne są supertanich ofert. Ile z nich jest trefnych, nie wiadomo. W przypadku niewielkiej części, np. wartej nawet kilkaset złotych korby, trudno oczekiwać od sprzedającego starego rachunku. Ostatnie stadium cyklozyKraków, Lasek Wolski, koło ZOO. Święte miejsce cyklistów od stu lat. Na stromych serpentynach prowadzących w stronę miasta młodzi mężczyźni udowadniali swoją dzielność przez puszczenie się w dół bez używania hamulców. Ci najbardziej pozbawieni wyobraźni wypinali linki hamulców, żeby nie oszukiwać. Dziś kiedy opony rowerów zbliżyły się grubością do motocyklowych, szaleñcy na jednośladach zjeżdżają parkowymi bezdrożami. Wbrew zakazom oczywiście.
Początek maja, słoneczny dzieñ powszeni. Na parkingu przed ZOO grupka odzianych
w polietylenowe koszulki, obciskające pośladki spodenki z pampersami, ze styropianowymi
kaskami na głowach młodzieñców debatuje nad złamaną ramą. Pocieszają jej właściciela. Chłopcy zjeżdżają się do lasku z całego miasta. Są w ostatnim stadium cyklozy, choroby ogarniającej najbardziej zakręconych. Tłumaczą objawy: - Widzisz laskę na rowerze, przejeżdża, a ty nie patrzysz na kołyszący się biust, tylko co ma przykręcone do ramy. Wracasz z gór, rower uwalony błotem - pierwszy do wanny wędruje on. Własną szczoteczką do zębów czyścisz mu ogniwa łañcucha. Każdy wolny pieniądz ładujesz w sprzęt. W pewnym momencie orientujesz się, że pracujesz tylko po to, żeby kupić coś do roweru (wszyscy mają maszyny warte kilka, kilkanaście tysięcy złotych). Gadasz do niego. Podwieszasz go nad łóżkiem, żeby móc spokojnie spać. Kupujesz mu trzy i pół kilowy łañcuch Kryptonite, którego nie da się rozbić nawet po zmrożeniu ciekłym azotem, nie chwyci go żadna piłka, przecinak, ani szlifierka kątowa. Jeśli ci rower ukradną to tak jakby zabili ci kogoś bliskiego. Ciężko podnieść się z żałoby. Dlatego wpadasz w panikę na widok dresów. Gnoje skroją cię bez litości, nie przejmują się twoim stanem ducha. Na paniczny strach zazwyczaj pomaga "odkultowienie" roweru. Potrzebne narzędzia: zmywacz do paznokci z lanoliną i witaminą C, płatki kosmetyczne, nożyk modelarski, papier ścierny, trzy piwa. Dwie godziny roboty. Rozpuszczamy farbę na sterach, mostku, sztycy. Ścieramy do czysta. Nożykiem zdrapujemy napisy z piast, z tylnej przerzutki. Zdzieramy naklejki z widelca amortyzowanego, z obręczy, dziargamy nożykiem obszycia siodełka, zeszlifujemy napisy z klamek hamulców. Na koniec zostają marka i model roweru malowane na ramie. Jeśli są pod warstwą przezroczystej farby, pomoże brązowa taśma samoprzylepna. Im bardziej krzywo ją nalepimy, tym lepiej. Im rower gorzej będzie wyglądał, tym dres mniej będzie się nim interesował. Dres nie pozna, że w widelcu olejowe kartridże tłumią odbicia pochłaniane przez sprężane w wysokociśnieniowych komorach powietrze, że w piastach pracują maszynowe łożyska, a cieniowana i owalizowana rama spawana w osłonie argonu przez roboty i utwardzana termicznie w procesie T6 przenosi obciążenia większe, niż dotykają prom kosmiczny. Będzie miał mniejszą motywacje, żeby zabrać nam rower metodą wymuszenia rozbójniczego w celu odsprzedaży za dwieście złotych. Może znakowanie pomożePolicja ma na kradzieże jeden sposób - znakowanie. - Od kilku tygodni bezpłatnie znakujemy rowery - mówi ciechanowski komendant policji, Zbigniew Skałkowski. - Moim zdaniem odstrasza to złodziei, bo np. w Płocku, gdzie znakowanie trwa od czerwca ubiegłego roku liczba kradzieży rowerów spadła o połowę. Poza tym znakowanie ułatwia, w przypadku odnalezienia roweru, dotarcie do właściciela. Z tym, że w różnych miejscach w kraju rowery są inaczej znakowane: podpisywane tajnopisami, grawerowane numery, wybijane numery, wycinane numery. Nie ma wspólnego na cały kraj rejestru oznakowanych jednośladów. I nie będzie, bo jego sporządzenie byłoby zbyt kosztowne - w Polsce jest pięć razy więcej rowerów niż samochodów. I jeszcze jeden wielki problem: większość właścicieli nie potrafi udowodnić rachunkiem, że rower jest jego. W miastach nie dość, że nie ma dróg rowerowych to nie ma parkingów dla jednośladów, nawet prostych stojaków. Wożenie linki jest bez sensu skoro nie ma jej do czego przypiąć. Dwa miesiące temu zdesperowany rowerzysta przypiął jednoślad do balustrady w budynku wrocławskiej prokuratury. Został oskarżony o ubrudzenie ściany oponą i postawiony przed kolegium. Ubezpieczenie roweru jest również bez sensu. Stawki są wysokie - 13 proc. wartości roweru w PZU i Polonii - polisy autocasco, a szanse na wypłatę odszkodowania w przypadku jego utraty minimalne. Polonia ubezpiecza rowery, ale tylko od kradzieży z pomieszczeñ, które muszą być wyposażone w co najmniej dwa zamki. Radź sobie samMarcin Musik prowadzi w centrum Katowic sklep rowerowy. Jest też ścigantem, to znaczy amatorsko jeździ na wyścigach rowerów górskich. Nie zawsze może trenować w górach, więc dziesiątki kilometrów wykręca w chorzowskim parku kultury i wypoczynku na tak zwanej "szóstce", czyli sześciokilometrowej pętli rowerowej wokół ogrodu zoologicznego.
Od frontu Zoo roi się od spacerowiczów, z tyłu, w krzakach czają się rozbójnicy.
Broñ: plastikowa butelka ze sprężonym powietrzem i trąbka z przyciskiem.
Jęk o mocy 130 decybeli, głośniejszy niż startujący odrzutowiec, potrafi obudzić zmarłego.
- Osłupieli. Na każdego to działa. Zostawili rower i w krzaki - opowiada. Elżbieta Skrzeszewska z Zabrza straciła rower standardowo - spod sklepu. - Zaraz zgłosiłam kradzież na policję i przyjechało dwóch funkcjonariuszy, którym opisałam podejrzanego. Aaaaa... to taki i taki, znamy go od lat. Nalegałam, żeby trochę za nim pochodzili, bo w ten sposób mogliby go przyłapać na kolejnej kradzieży. Nie mieli czasu. - Często jesteśmy bezradni - opowiada jeden z mazowieckich komendantów policji. - Zadzwonił do mnie proboszcz mówiąc, że ministrantowi skradziono spod kościoła rower. Prosił, żeby coś z tym zrobić. Dość szybko ustaliliśmy, że sprawcą był znany nam facet z marginesu. Roweru już nie miał, bo sprzedał go pewnej kobiecie za 50 złotych. Pojechaliśmy do niej. Przyznała się do winy. Za chwilę znowu dzwoni proboszcz, żeby nie robić jej krzywdy, bo to dobra parafianka. Ręce opadają. Pieprz i paralizatorScott Racing Pro: widelec Rock Shox SID za 2,5 tys zł. Napęd Shimano XTR - komplet za 3,5 tys zł. Koła na obręczach Mavic 517 ceramic, 350 zł sztuka. Korba rarytas - WRA, za 1 tys. zł - hartowany dural z wyciętymi otworami ulżeniowymi. Piasta przód: karbon z wycinanym na obrabiarkach numerycznych aluminum, tytanowe zaciski, cena z katalogu: kolejny 1 tys. zł. Głupie szprychy po 2 zł 50 groszy sztuka. Mostek Profile za 400 zł. I tak dalej. Ukochany rower Tomka Drozdowskiego z Katowic.
Piękny słoneczny dzieñ, niedziela. Śródmieście. Ulica Francuska jest jednokierunkowa,
więc Tomek Drozdowski pomknął w górę chodnikiem. Zza węgła wyszło dwóch. Brysie o tępych twarzach.
| |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i publikowanie tylko na zasadach określionych przez redakcję Koła Roweru >>zobacz. strona główna | index |